Czekaj na mnie przy dębowym stole,
Co w poranki zaspane cię wspiera.
Kiedy wrócę, na nim nasze ręce
Znów się pojmą w zawiłej udręce.
Czekaj przy nim także po zachodzie.
On się wtedy za dęby przebiera.
Czekaj na mnie czasami u studni.
Ona wita każdego bezmiarem.
Gdy już wrócę, w niej to nasze słowa
Swe znaczenie odnajdą od nowa.
Przystań przy niej koniecznie w południe,
Niech twych oczu napełni się czarem.
Wyjdź pod lasy, skąd mogę powrócić.
Niechaj szumem napoją czekanie.
Odnajdziemy w nich nasze pragnienie,
Niespokojne jak wiatru westchnienie.
Daj im trochę swych dłoni na korze.
Ona koi najgorsze rozstanie.