O utracie cienia


Lato rozkwitało, rosą pachniał dzień.
Szliśmy noga w nogę - ja oraz mój cień.
Mijaliśmy ciche zakątki dąbrowy.
Świat był nieskończony i całkiem lipcowy.
I tak ciągle naprzód tym magicznym latem,
Połączeni słońcem, razem - jak brat z bratem.
Lecz wtem posłyszałem, niech poświadczą dęby:
"Słuchaj, ja tu skręcam. Dość mam twojej gęby!
Znudziło mnie moje życie znikające.
A poza tym, ciągle zasłaniasz mi słonce.
Więc mi teraz lepiej powiedz "do widzenia",
Bo za chwilę będziesz człowiekiem bez cienia."
Chciałem go powstrzymać. Lecz jak, kto mi powie?
Nie minęła chwila i zniknął w dąbrowie.
Ciężko mi się żyje od tamtego lata.
Odtąd nie rozróżniam żadnej strony świata.
Dziwnie na mnie patrzą ci, co mają cienie.
Nawet światło dla mnie straciło znaczenie.
Nie wiem, raz już który ruszę tego roku
W świat, by zbierać skrawki niczyjego mroku.

O utracie cienia

Marek Kunc - Poezje

This website uses cookies. By clicking 'Accept' you agree to our use of cookies.

Accept