Zielarz


Znał ci takie zioła, ten zielarz niemrawy,
(Bo chyżości, to w nim i za grosz nie było)
Że byś nie odróżnił ich od zwykłej trawy.
Takie panie zielsko, a wszystko leczyło.


Zawżdy dzień po nowiu, jeszcze świeżą rosą,
Kiedy nawet licho ślepiów nie odmyka,
Zbierał on te ziele, drepcząc całkiem boso,
Po czym je doprawiał w fikuśnych imbrykach.


Ciągnęli ludziska, rzekłby kto że głupie,
Ze świata wszelkiego wprost w dziadowe progi.
A on ci ich panie pomacał w chałupie,
Miarkę ziela zważył i słał nazad w drogi.


Jeden, co go rychtowali kłonicą bez ciemię,
Taki wyrozumny wywar kiedyś dostał,
Że mu migiem całe wróciło myślenie
I zara na przednówku sołtysem się został.


Była jedna baba, świeć jej Panie Boże,
Bo już ze dwa roki, jak pod ziemią leży,
Raz jej tylko sparzył arbaty na korze.
I na świat wydała pół mendla młodzieży.


Niestety, kto zgadnie, panie dobrodzieju,
Jakie niespodzianki w tych ludziskach siedzą?
Zielarz, na pohybel, opił się szaleju
I, rwąc kłaki z brody, zniknął hen - za miedzą.

Zielarz

Marek Kunc - Poezje

This website uses cookies. By clicking 'Accept' you agree to our use of cookies.

Accept