Zabiorę Cię, o Pani,
Na rozstaj polnych dróg,
Do samej lata grani
W burzowym szale strug.
Gdzie chłód sierpniowej rosy,
Nim wyrwie Cię ze snu,
Wygładzi śniące włosy
Jak świeżą przędzę lnu.
Zabiorę Cię za chwilę,
Nim spłonie tęczy cud.
Zaplotę ją w motyle
I w zapach drżących ud.
I w strumień rwących złudzeń,
Co lgnie do Twoich stóp.
Tym latem Cię obudzę
Nim spadnę w czarny grób.
Nim widzieć już przestanę
I całkiem stracę łzy,
Zabiorę Cię nad ranem
Gdzie same śnią się sny.
I tymi snami właśnie
Otulę usta Twe,
Nim w mych ramionach zaśniesz
I zgubisz mnie we śnie.
Polańczyk, 6.08.2018