Stamtąd przyszedłem, z tych stron dalekich,
Zza świętej łąki na skraju świata.
Gdzie sypia słońce nad brzegiem rzeki,
Która w horyzont srebrem się wplata.
Tam moja izba i jabłoń młoda
I staw brzemienny cieniem dąbrowy.
W odwiecznej studni odwieczna woda,
Zaklęty nowiem młodnik olchowy.
W leniwym brodzie kobiety chłodem
Spłukują z ramion pyłek zbożowy.
Wierzba wychwala własną urodę,
Szumiąc o zmierzchu koncert sierpniowy.
A w jasnym sadzie, sadzie upojnym,
Gdy letnie wiatry na drumli grają,
Sen można wyśnić, sen przespokojny,
W którym tęsknoty się dopełniają.
Kiedyś tam wrócę, w mej izby progi,
Naręcze jabłek zerwę u błoni.
W rzece ukoję zmęczone nogi,
A w sadzie wyśnię szczęśliwy koniec.