Tam, w górach wiosna już pachnie.
Śnic możesz bracie do woli.
Powietrza ci nie zabraknie
I tylko w środku cos boli.
Na plecy wskakują mary,
Co pełzły z tobą pól życia.
Zaklęcia znają i czary.
Do gardła skaczą z ukrycia.
Kolesie padli w pól drogi.
Ciut nogi mieli za krótkie.
Tu niepotrzebne ostrogi,
Tu dusze rani się smutkiem.
To losu góry są strome,
Szalone uczuć lawiny,
Miłość stoki zielone
I pełne dzieci doliny.
Gdzieś, w lasu samotni głuchej
Kość biała sterczy pokracznie.
W tych górach życie jest kruche,
Jeśli w ogóle się zacznie.
I tnące skały strumienie
Wielu spłukały spod szczytu.
Najtwardsze pęka sumienie
W korycie ostrych granitów.
Tam, w górach wiosna już w pełni.
Idź bracie śmiało przed siebie.
To, co się dzisiaj nie spełni,
Jutro cię pewnie pogrzebie.