Eszelon


Stoi na stacji transport wojskowy,
Niczym makaron tysiącjajowy.
Stoi i sapie, bluzga i jęczy.
Gęby pokryte barwami tęczy.
Nic się nie dzieje od godzin paru.
Topią morale potoki skwaru.
Jeden oficer z tubą w przełyku
Zapadł na ciężki stan kociokwiku.
Charczy przez tubę, nadął się cały,
Niczym kartofle nabrzmiały gały.
Inni zaś pysznie chodzą po stacji.
Nic im nie straszne oprócz kastracji.
Męczą się chłopcy, nie widać końca.
Rośnie ciśnienie w ulewie słońca.
I wreszcie drgnęło, chociaż z mozołem.
Ruszył transporcik – koło za kołem.
Wszystkich wagonów trzydzieści cztery.
Trzydzieści bydła plus oficery.
Mkniemy przez Polskę jak blyskawica.
Już kiedyś mknęli tak do Auschwitza.
Letni pejzażyk w oddali znika,
Jadą twardziele na ochotnika.
Potworna prędkość wgniata ich w dechy,
Nawet dowódca piszczy z uciechy.
Nic to, że brudno, że boli głowa.
Jedzie na wczasy młodzież wojskowa.
Tak pociąg piękny niczym kwiatuszek
W pięć godzin przemknął koło Koluszek.
Buzuje węgiel w piecu molocha,
W dowództwie również, tylko ze z OH.
Patrzą zazdrośnie ludzie z peronów
Wprost do studenckich naszych wagonów.
Chcieliby jeździć taką koleją,
W której są kible, co nie rdzewieją,
W której podróżny na małym kacu
Główkę utuli na materacu.
Gdzie nikt nie widział jeszcze kanara,
Gdzie w każdej ścianie metrowa szpara.
I gdy tak patrzą, chociaż przelotnie,
Widzą, że wszystko jakby odwrotnie.
Ludzie na półkach zamiast plecaków,
A w miejsce kurtek broń na wieszaku.
Kto to? Niejeden wtedy zapyta.
A my im na to: Wasza elita.
Bo kto na służbie dla swego kraju
Na wczasy jeździ wśród gronostajów.

Eszelon

Marek Kunc - Poezje

This website uses cookies. By clicking 'Accept' you agree to our use of cookies.

Accept